Szmat Skład, czyli tkaniny od kolektywu
Meksykańskie kolory z Podlasia, tkane ilustracje i geometryczne wzory, stwory i pantery, kratki i paski, plamy i zagadki. Zaria, Julka i Kama, czyli kolektyw projektowy Szmat Skład, dają nam koce, których sam widok poprawia trochę humor, a trochę od razu życie.
Dla ścisłości – Szmat Skład to nie tylko koce, ale też nieco większe pledy, a także – jak piszą projektantki – koce na szyję, czyli szaliki, sezonowo. Poziom energii wzorów jest wysoki, temperatura talentu nieprzeciętna, kolorowa obfitość wpisana nawet w minimalistyczne wzory. Jesteśmy na twórczym skraju sztuki i rzemiosła, każdy wzór przenoszony jest na tkaninę żakardową, piękną z obu stron i wytrzymałą, z tych, które dobrze traktowane zostaną z nami na długo. Jak mówią o swojej pracy Kama, Julka i Zaria, tworzą produkty, które same chciałyby mieć.
Julia Luteracka, Kamila Lewandowska i Zaria Mielińska spotkały się na studiach magisterskich w Instytucie Tkaniny na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Wcześniej Zaria ukończyła grafikę na ASP w Warszawie, Julka wzornictwo na Politechnice Łódzkiej, Kama również wzornictwo, ale na łódzkiej ASP.
– Szmat Skład narodził się pod koniec listopada 2019 roku, to był impuls, spontaniczny zryw na chwilę przed Targami Sztuki Studenckiej organizowanymi przez ASP w Łodzi, gdzie się poznałyśmy i razem studiowałyśmy – opowiada Kama. Dzięki tkaninie wzory zyskują fakturę, stają się materialne, zyskują kolejny wymiar – dotyku. – Żakard był naturalnym wyborem po naszym kierunku studiów. Chciałyśmy wykorzystać zdobytą wiedzę i umiejętności w pracy nad realnym produktem, bo świat tkaniny żakardowej i możliwości realizacyjne, jakie ona daje, są ogromne – mówią.
Koce tkane są z przędzy bawełniano-akrylowej, na wytrzymałej poliestrowej osnowie; w ofercie Szmat Składu są też rzeczy z przędzy czysto bawełnianej. Wyroby podlaskiego zakładu, w którym powstają, mają certyfikat OEKO-TEX Standard i pozytywną opinię Instytutu Matki i Dziecka – w fantastyczne autorskie wzory można też otulać maluchy i wrażliwe ciała dorosłych.
– Nasze projekty powstają na przemysłowym krośnie żakardowym. Miałyśmy szczęście trafić na producenta, który zechciał podjąć się współpracy z początkującymi projektantkami – opowiadają. – Znalezienie takiej firmy nie jest proste, głównie ze względu na minima produkcyjne w przemyśle i mniejszą już niż kiedyś liczbę tkalni w Polsce – dodają. W podlaskim zakładzie powstają najpierw próbne egzemplarze, dziewczyny po ich obejrzeniu podejmują decyzje o ewentualnych zmianach – a następnie już o produkcji.
Do 60 proc. włókien bawełnianych w kocach i pledach Szmat Składu pochodzi z recyklingu. – Włókno z recyklingu jest pozyskiwane przez producenta przędz w Hiszpanii, to stamtąd gotowy materiał trafia do polskiego zakładu produkcyjnego, gdzie powstają nasze produkty – wyjaśniają.
Przeglądanie wzorów Szmat Składu jest jak otwarcie okna w dusznym pokoju na ogród. W tej obfitości można się zagubić, ale przy uważniejszym spojrzeniu – i przy podpowiedzi od ich autorek – dostrzega się, że projekty członkiń kolektywu różnią się od siebie.
– Każda z nas projektuje indywidualnie, nie narzucamy sobie ograniczeń – opowiada Kama. – Nie robimy też zbyt wielu założeń przed rozpoczęciem procesu, ale nasze spotkania już w trakcie jego trwania są kluczowe. Wtedy bierzemy na warsztat każdy projekt i go omawiamy – czasem przegadujemy jakąś wątpliwość, podpowiadamy sobie co i jak ulepszyć i wyznaczamy dalszy kierunek prac. Jak wyjaśniają, dzięki temu ich indywidualne projekty budują wspólne kolekcje.
– Wypuściłyśmy już siedem dropów od początku istnienia Szmat Składu. W tym znajduje się, nagrodzona w plebiscycie MUST HAVE, zeszłoroczna FRAJDA oraz tegoroczna kolekcja MEKSYK. W tym roku mamy w planach na pewno jeszcze jedną, a czy coś więcej – zobaczymy. Każda z nas obserwuje działania innych artystów czy nawet artystów-przedsiębiorców, ale to bardziej ku motywacji do działania – w myśl „oni potrafią, nam też się może udać”.
Marka Szmat Skład
Szmat Skład to nie tylko praca nad wzorami i produkcją, ale też budowanie marki. Nazwy koców i pledów są zabawne, niewykalkulowane, podobnie jak nonszalancka nazwa marki, komunikacja bezpośrednia. – Autentyczność jest dla nas bardzo ważna w komunikacji, chcemy dać się poznać naszym odbiorcom takie, jakie jesteśmy – mówi Kama.
– Projekty są odzwierciedleniem naszej osobowości, a przy tym nośnikiem naszej estetyki, poczucia humoru i przykładem, że nie wszystko musi być na poważnie – na pewno nie nasze koce – śmieje się. – Od początku istnienia Szmat Składu działamy intuicyjnie, kierując się potrzebą ekspresji twórczej i projektowania na własnych zasadach, tak samo było z social mediami – nie tworzymy sztucznego, wymyślonego wizerunku, Szmaty to po prostu MY. Jak mówią dziewczyny, w tej chwili tkaniny to ich główny obszar zainteresowań.
– Pracujemy nad kolejnymi tekstylnymi produktami i na tym się skupiamy. Co będzie dalej, czas pokaże – nie zamykamy sobie żadnej z dróg rozwoju – podkreślają. – Chcemy budować markę opartą na dobrej energii, zabawie kolorem, wzorem i taką, gdzie jest przestrzeń na samorealizację. Wspaniałe przy tym jest to, że znajdujemy na to odbiorców i ich grono cały czas się powiększa. Widzimy, że ludzie szukają alternatyw dla ogólnodostępnych tekstyliów domowych i u nas je znajdują. To realnie budujące i utwierdzające nas w przekonaniu, że start naszej marki to był dobry pomysł.
Koce i pledy, typowe wyposażenie domu, idealnie nadają się do nomadycznego życia – można je spakować, zabrać do innego domu, na wakacje i na wyprawę. Można się nimi przykryć, można używać ich jako dekoracji, wieszać na ścianie i kłaść na trawie na pikniku, otulić się nimi zamiast szlafroka, w deszczowy dzień schować pod nimi we dwójkę, można też bawić w życie pod namiotem. Jesteśmy na skraju dzieciństwa i dorosłości, w krainie młodości, pomiędzy domową przytulnością a wielką podróżą. Praca z tkaniną i w kolektywie to również pomysł na stopniowo budowanie marki na własnych warunkach.
– Nie jest tak łatwo w Polsce znaleźć pracę jako projektantka/projektant – opowiada Kama. – Zwłaszcza taką dającą możliwość realizacji autorskich projektów – bez ścisłego trzymania się briefu albo projektowania stricte pod komercyjne trendy, co często wiąże się z brakiem przestrzeni na ekspresję własnego stylu – a na tym nam mocno zależy – podkreśla. – Z kolei początki realizacji projektów na własną rękę wiążą się często z dużą inwestycją finansową, a to dla zaczynających marek i małych firm jest chyba najtrudniejsze do przeskoczenia – podsumowuje.
Zdjęcia: Michał Lichtański / serwis prasowy Szmat Składu