Piotr Trusik: o prawach kobiet nie wypowiadam się w sposób dosłowny
Piort Trusik, którego wystawa „Zdarzenia” trwa do 29 września w warszawskiej Galerii Sztuki Współczesnej 101 Projekt mówi o wolności kobiet, sile obrazu, ukrytych treściach i swobodzie, którą pozostawia widzom w odbiorze swojej twórczości.
Iwona Ławecka-Marczewska: Wolność kobiet, ich prawo do decydowania o własnym ciele. Dlaczego podjął pan ten temat?
Piotr Trusik: Nigdy tak bezpośrednio nie dotykałem aktualnych zagadnień politycznych. Wierzyłem w siłę obrazu i samo malarstwo. Patrzenie obrazowe, myślenie obrazami, myślenie rzeczywistością były punktem wyjścia do inspiracji, a potem do wewnętrznych przemyśleń. Nie zastanawiałem się nad tym, to jakoś samo się narodziło. Nigdy nie ingerowałem w sprawy polityczne, ale oczywiście wiedziałem, co się dzieje i to wzbudzało moją złość.
Iwona Ławecka-Marczewska: Co konkretnie?
Piotr Trusik: Wydarzenia związane z walką kobiet o ich prawa. Byłem na dwóch strajkach, wyrażałem swoją niezgodę. Uznałem, że trzeba o tym opowiedzieć. Zdaję sobie sprawę, że obrazy nie zmienią świata, podobnie jak piosenki znanych muzyków nie mają bezpośredniego wpływu na rzeczywistość. Im jednak więcej osób, instytucji mówi o problemie, tym jest on lepiej nagłośniony. Strajki nie wzięły się znikąd. Nie chciałbym jednak w bezpośredni sposób omawiać tego tematu.
Iwona Ławecka-Marczewska: W obrazy z cyklu „Zdarzenia” wkroczył intruz. Symbolizuje go mucha, ale nie tylko ona zawłaszcza kobiece ciało. Kim lub czym jest ów natręt?
Piotr Trusik: Intruzem jest symbol. Intruzami są także środki malarskie, które budują całą wypowiedź. Takim środkiem wyrazu jest obca, gęsta materia, która wraz z innymi wzmacnia uczucie wtargnięcia. Jest nim również sama kompozycja. Wiele z obrazów namalowałem na tyle płótna. Postać jest zamknięta w ramie, w miejscu bez wyjścia.
Iwona Ławecka-Marczewska: Postać jest osaczona z wielu stron.
Piotr Trusik: Obca gęsta materia wkracza w portret, bez ujścia w przestrzeń. Wkracza w agresywny sposób, zasłaniając elementy ciała lub twarzy, powodując uczucie osaczenia. Jednocześnie tworzy przestrzeń do refleksji. Zatrzymanie następuje bowiem w kluczowym momencie obrazu. Mucha natomiast symbolizuje coś irytującego, co wkracza w naszą przestrzeń, w prywatność, próbując nią zawładnąć. Jest symbolem aktualnych wydarzeń. To intruz, który decyduje za nas, zawłaszcza naszą przestrzeń prywatną i nasze ciało. W sposób metaforyczny staje się on towarzyszem, który włada naszą cielesnością.
Iwona Ławecka-Marczewska: Wprowadza pan kontrast. Uderza zderzenie sposobu przedstawienia kobiet z gęstą materią. Ale poziomów przeciwstawienia jest więcej.
Piotr Trusik: Kontrast między delikatnością i niewinnością spojrzenia portretowanych kobiet, a tym co jest przedstawione wokół staje się elementem budującym i tworzącym treść, narrację obrazu. Mucha, owad, który podgryza, przeszkadza, nie jest odbierany jak coś ciekawego, ładnego. Inaczej byśmy zareagowali, widząc na ręce postaci motyla. Tu też mamy do czynienia z kontrastem.
Iwona Ławecka-Marczewska: Mówi pan o fragmencie jednego z obrazów. Subtelna kobieca dłoń, a na niej natrętna mucha. Kontrast jest rzeczywiście bardzo wyraźny.
Piotr Trusik: To bardziej zastanawia, skłania do refleksji niż pokazanie treści w bezpośredni sposób.
Iwona Ławecka-Marczewska: Kim są modelki? Czy zna pan ich historie?
Piotr Trusik: Tak, ale nie jest istotne, kim są. Podczas budowania opowieści potrzebny mi był sam wizerunek, delikatne spojrzenie. Znam historie tych kobiet, natomiast nie chciałbym ich tu wplatać, bo nie mają związku z obrazami.
Iwona Ławecka-Marczewska: Czy ta eteryczność, którą widzimy, była w nich? Czy to kreacja?
Piotr Trusik: Dostrzegłem w nich coś takiego, co pomogło mi zbudować, spotęgować nastrój niewinności. To musiały być młodsze osoby, co oczywiście nie ma związku z tematem, bo przecież dotyczy on wszystkich kobiet, w różnym wieku. Natomiast wizerunek młodej kobiety bardziej kontrastuje z mocnymi, gęstymi środkami wyrazu.
Iwona Ławecka-Marczewska: Krytycy dostrzegają związki „Zdarzeń” z pana poprzednimi cyklami „Portrety pamięciowe” i „Puste miejsca”. Jak pan to skomentuje?
Piotr Trusik: Konsekwentnie staram się budować swój język wizualny. Zawsze była mi bliska materia, gęstość, mówiąc kolokwialnie, sama farba. Wszystko zależy jednak od tego, w jaki sposób używamy środków wyrazu, bo sama gęstość jest niczym. Nabiera znaczenia, gdy zaczynamy tworzyć treść, budować obraz. Gęstość kontrastuje w pewien sposób z bardziej wyciszoną, gładką strefą portretu. Mamy środki wyrazu i zastanawiamy się, jak najlepiej je wykorzystać, najbardziej prawdziwie, by opowiedzieć o danym problemie. „Portrety pamięciowe” mówiły o wspomnieniach, zatartych wizjach, które pozostają w głowie jako nieidealne obrazy. Z czasem fragmenty osób, miejsc ulegają destrukcji, tworząc niekompletny obraz. Tam były odpadające fragmenty oczu, twarzy, tutaj jest wejście materii w cielesność, jest intruz. „Puste miejsca” były tylko i wyłącznie próbą zatrzymania w obrazie tego, co abstrakcyjne i konkretne. Pejzaż skonfrontowany z duchem czasu wyrażał refleksje i był sposobem na przeżycie okresu pandemii.
Iwona Ławecka-Marczewska: W jakim kierunku pan teraz zamierza?
Piotr Trusik: Przez najbliższe miesiące będę rozwijał to, co do tej pory robiłem. Nie planuję, co będzie dalej. Po każdej wystawie stresowałem się tym, czy powstanie coś nowego, ale jak się o tym nie myśli, to nowe pomysły przychodzą naturalnie. Trzeba patrzeć i malować, a nie siedzieć w fotelu i zastanawiać, co malować, cały czas szukać treści i wrażliwości w tym, co nas otacza.
Iwona Ławecka-Marczewska: Jest pan absolwentem Wydziału Grafiki warszawskiej ASP, ale spełnia się w malarstwie. Jaką rolę grafika odgrywa w pana twórczości?
Piotr Trusik: Powiem szczerze, że na wydziale grafiki jest wszystko. Prócz grafiki warsztatowej także rysunek, malarstwo, projektowanie. Zależało mi na zdobyciu nowych doświadczeń, choć zawsze wiedziałem, że kocham malować i będę to robił. Praca w innych technikach to świetny bagaż doświadczeń. Kiedyś dużo projektowałem. To była fajna odskocznia od malowania. Podobało mi się, że mogę na chwilę oderwać się od walki z obrazem, farbą, materią, oczyścić myśli i zająć się czymś intelektualnie czystym. Zajmowałem się głównie plakatem, ale projektowałem też logotypy, książki, okładki albumów muzycznych. W pewnym momencie wydało mi się to jednak zbyt odtwórcze. Grafika różni się tym od malarstwa, że musi mieć cel, jest projektowana po coś, ma jakąś funkcję. A w malarstwie chodzi o to, żeby namalować to, o czym chce się opowiedzieć. W malarstwie nie muszę dostosowywać się do żadnych wymogów, wytycznych. W egoistyczny sposób mogę zaspokoić tylko i wyłącznie siebie.
Iwona Ławecka-Marczewska: Wróćmy do „Zdarzeń”. Czy to cykl ponadczasowy?
Piotr Trusik: Nie chciałem, by temat wychodził na pierwszy plan. Obraz sam w sobie ma być siłą. Być może za 50 lat nikt nie będzie pamiętał, że były takie wydarzenia, a obraz pozostanie. Zależy mi na samym mięsie malarskim, by było obecne, prowokowało do indywidualnego odbioru. Niech każdy czyta prace tak, jak uważa. Ja wskazuję kierunek, ale nie uzurpuję sobie prawa do narzucania jedynej, ostatecznej interpretacji. Wręcz przeciwnie. Dlatego treść jest nawet trochę ukryta przed mniej dociekliwymi odbiorcami. O prawach kobiet nie wypowiadam się w sposób dosłowny. Nie ma tu znaku, logo strajku kobiet, to nie jest takie oczywiste.
Iwona Ławecka-Marczewska: Temat, mimo że podany nie wprost, jest jednak bardzo czytelny.
Piotr Trusik: Na pewno nie jest ważniejszy niż samo malowanie. W tym przypadku wydaje mi się, że są na równym poziomie. Zawsze starałem się, żeby pretekst był dużo bardziej ukryty. Ale skoro w dość jednoznaczny sposób odnoszę się do aktualnych zdarzeń, stwierdziłem, że postawię je na równi z malowaniem, tak, by nic nie przeważało, by zachować balans.
Iwona Ławecka-Marczewska: W „Zdarzeniach” jest silnie zarysowany wątek wnętrzarski, co rzecz jasna, bardzo mnie interesuje.
Piotr Trusik: Myślę, że jest on bardzo czytelny w białej pracy, która ma w ukryty sposób symbolizować formę łóżka. Inny przykład: na obrazie, który jest swego rodzaju wizytówką wystawy, widz widzi wnętrze. Tkanina zwisająca u dołu płótna jest symbolem łóżka, nad nim wisi portret kobiety. Drapowanie, jego struktura, podpowiada, by skupić wzrok na materiale, a nie na perspektywie. Tu podłoga, tam ściana. Stąd zróżnicowanie faktur tych dwu płaszczyzn. Cykl zaczął się rozwijać tym właśnie kierunku. Prywatne rzeczy świadczą o naszej intymności, o naszym ciele. Myślę, że w kolejnych pracach będę kontynuował ten wątek.
Zdjęcia: serwis prasowy Piotra Trusika