Obrazy poruszone wiatrem
Emilka Nyka tworzy chusty – malarskie, poetyckie, kobiece. Na skrawkach jedwabiu maluje ulubione wzory: grzyby, słowa, odmalowuje zagniecenia tkaniny. Jej prace – unikaty – odnajdują się zarówno w modowych, jak i wnętrzarskich stylizacjach.
Zamotane wokół szyi, narzucone na ramiona, okrywające głowę dopełniają strój, nierzadko przesądzając o charakterze całej stylizacji. Gdy jednak rozepnie się je na drewnianej ramie i powiesi na ścianie, spełniają we wnętrzu funkcję obrazu lub dekoracyjnej tkaniny.
Pierwszą chustę Emilka Nyka namalowała w prezencie dla przyjaciółki. – To był biały jedwab, duży format, farba w kolorze Klein Blue, szeroki pędzel, chwila wahania, a potem już poszło.
Zachwyciła się tym jak przebiega proces, jaki daje efekt i uznała, że to technika, którą chciałaby zgłębić. Dzięki szwagierce, która projektuje suknie ślubne miała dostęp do skrawków tkaniny przydatnych do licznych testów.
– Jedwab to drogocenny, przepiękny materiał, ale jest etycznie niejednoznaczny, nie jest wegańską tkaniną – wyznaje autorka chust. – Podchodzę do tej techniki z pełną świadomością, dużo czytam o metodach pozyskiwania. Cały czas szukam też alternatywy dla jedwabiu i nie próbuję się usprawiedliwiać, że moje działania są na skalę mikro – dodaje.
Emilka Nyka korzysta wyłącznie z końcówek, skrawków, niesprzedawalnych kawałków, które w hurtowniach zostają na przecenach jako resztki z beli materiału. Jak twierdzi, można używać także tkanin pozyskanych ze sprutych ubrań, np. jedwabnych spódnic. Okazuje się, że możliwości jest bardzo dużo i nawet patchwork – czyli łączenie kilku małych formatów z różnych gatunków jedwabiu – daje ciekawe efekty.
Na co dzień, jako liderka zespołu dizajnerów, Emilka Nyka pracuje nad projektami, które często pozostają wirtualne, niematerialne. – Cieszę się, że moje chusty nie są utkane z pixeli! – mówi artystka. – To, czego czasem brakuje mi w mojej pracy zawodowej to praca rąk, rzemieślnicza, z materią, a nie tylko ideą i projektem na ekranie – dodaje.
– I to daje mi właśnie malowanie na jedwabiu. Tutaj niczego nie da się poprawić, niczego zamalować – wyjaśnia. – Nie da się zrobić control Z, jak w komputerze. Malowanie więc wymaga spokoju, wielkiego skupienia i precyzji. Raz namalowanej kreski nie można już cofnąć.
Różne rodzaje jedwabiu odmiennie zachowują się w kontakcie z farbą: różnią się na przykład chłonnością, im większy format, tym większa odpowiedzialność za tkaninę. Tworząc chusty artystka nie robi szkiców. Pracuje, jak mówi, na żywym organizmie. Emilka Nyka maluje dla siebie. Nie sprzedaje chust.
– Chusty, to przedmioty użytkowe, sama noszę dwie z nich dość często. Natomiast przez to, że aby je wykonać, konieczny jest tak duży nakład pracy, traktuję każdą z nich jak coś bardzo wyjątkowego. Podobają się wielu moim znajomym, dziewczyny często pytają, czy nie chciałabym ich sprzedawać. Niestety z kupowaniem trzeba jeszcze chwilę poczekać. Chciałabym spróbować techniki sitodruku, by móc powielać wzory, sprawdzić, jak moje motywy prezentują się w większej skali, na innych podłożach, na przykład na tkaninach z lnu – mówi artystka.
Techniki malowania na jedwabiu uczy się sama, odkrywając ją krok po kroku podczas pracy. Używa farb do jedwabiu dostępnych w sklepach dla plastyków. Rozpuszczają się w wodzie, a utrwalają się po przeprasowaniu żelazkiem, pod wpływem wysokiej temperatury.
Artystka używa wąskiej palety kolorów – przeważnie czerni, błękitu, czerwieni i żółci. Wykorzystuje też kolor tkaniny, choć zazwyczaj wybiera materiały w jasnych barwach, które są tłem i dopełnieniem wzoru, służą pogłębieniu koloru.
Motywy, które zdobią chusty często się powtarzają i ewoluują. Emilka Nyka ma kilka ulubionych. – Grzyby pojawiają się na chustach w różnych odsłonach, wariantach, kolorach, nastrojach: czasem w wersji realistycznej, czasem fantastycznej, czasem uproszczonej, czasem w wersji, w której wszystko na siebie nachodzi i tworzy galimatias kolorów. Mogą układać się w fantastyczne wzory lub takie, które naśladują naturę – mówi. – Lubię angielskie słowo biomimicry, które to doskonale opisuje. Blaszki grzybów obserwuję w naturze i w atlasach, które mam po moim zmarłym Tacie, dlatego motyw grzybów jest mi szczególnie bliski – wyjaśnia.
– Chusty „tekstowe” są „chustami manifestami”. Tekst stanowi spis codziennych domowych obowiązków na przestrzeni kilku tygodni. Jest nawiązaniem do sztuki, np. „Obierania ziemniaków” Julity Wójcik, czy problemu nieodpłatnej pracy kobiet. Pomysł, żeby wykorzystywać dane do tworzenia obrazu towarzyszy mi od dawna – tłumaczy Emilka Nyka. – Kilka lat temu zaprojektowałam medale dla sportowców. Kształty medali wynikały bezpośrednio z danych zapisanych w aplikacjach treningowych. Wraz z programistą braliśmy pod uwagę zmiany tempa, tętno, położenie nad poziomem morza itp. I tak przypadek, ale ujęty w ramy pewnej formy, sprawiał, że zawsze nie do końca było wiadomo, jak medal ostatecznie będzie wyglądał. Tak samo tutaj: nie wymyślam niczego, kaligrafuję rzetelny zapis czynności. Gdy zaczynam, nie wiem dokładnie, jaki będzie ostatecznie układ tekstu, jest tu miejsce na odrobinę odpuszczenia, odpoczynku, na automatyczną, powtarzalną pracę ręki – precyzuje autorka.
– Motywem, który daje pewność, że chusta wyjdzie przepięknie, są odmalowane zagniecenia. To już taki mój „patent” na piękną chustę. Celowo zagniatam tkaniny, potem odmalowuję te zagniecenia. Następnie powtarzam całą procedurę, prasuję, jeszcze raz zagniatam i jeszcze raz odmalowuję załamania na tkaninie – Emilka Nyka zdradza tajniki procesu. – Ten motyw czasem wygląda jak kryształ, innym razem jak liście bambusa – wyjaśnia. – Proces jest automatyczny, w całym zgiełku życia, bardzo odprężający. Odtwarzanie zagnieceń przypomina pracę mnicha – uważa.
Malowane tkaniny inaczej wyglądają rozłożone na płasko, gdy artystka nad nimi pracuje, a zupełnie inaczej, gdy są powieszone, udrapowane, gdy tańczą na wietrze. – Cieszę się, widząc, że tworzą się nowe kształty – wyznaje Emilka Nyka. – Pracuję nad chustami, wtedy, gdy nic innego nie muszę robić, gdy mam wieczór tylko dla siebie. Staram się nie spieszyć. Każdy skrawek materiału traktuję z pietyzmem. Moją pracę można porównać do pracy mnicha kopisty, skryby. Ćwiczę swoją cierpliwość i wytrwałość – podsumowuje artystka.
Emilka Nyka – projektantka, graficzka, ilustratorka
Gdy nie maluje chust jest liderką multidyscyplinarnego zespołu, którego działania obejmują identyfikację wizualną, opakowania, projektowanie stron internetowych. Emilka Nyka ceni współpracę z twórczymi, ciekawymi świata ludźmi i otwartość na świeże pomysły u zleceniodawców.
Pod szyldem TURNIA eksperymentuje z rzeźbieniem w danych (medale dla sportowców) i projektowaniem parametrycznym (biżuteria drukowana srebrem w technologii 3D). Ostatnio malowanie na jedwabiu daje jej najwięcej radości. W przyszłości planuje rozwijać projektowanie wzorów na tkaninach.
Zdjęcia: Jan Nyka / serwis prasowy Emilki Nyki